Jesteśmy po kolejnej wizycie u "cioci".
W sumie to nic nowego, prócz nowych masaży, ale fajnie jest wiedzieć co trzeba robić w takich sytuacjach, i jak się uporać z problemem. Znaczy tak powoli zaczynam widzieć różnicę przed a po wizytach. Filipowy stał się bardziej komunikatywny, utrzymuje kontakt wzrokowy i pokazuje emocje, nawet te negatywne, ale wyładowanie atmosferyczne też jest potrzebne.
Kupkamy coraz częściej, bo już co drugi bądź co trzeci dzień, dla mnie mały sukces. Jeszcze Filipek wzbrania się przed tym, ale jakoś dajemy radę :)
Może przedstawię słownie masaże:
- Delikatny nacisk na wewnętrzną część dłoni przez 7 sekund. Uciskamy jedną i drugą dłoń jednocześnie, kilka razy,
- Zabawa stopami, ściągamy paputki i podczas zabawy dotykamy stóp dziecka różnymi fakturami, a to przejedziemy samochodzikiem, a to jakimś misiem,
- Nacisk na zewnętrzną część łydki, oczywiście delikatny, gdzie kciukiem "wbijamy" się pomiędzy kość a mięsień.
Filo nie chodzi już taki spięty i jak wspominałam zaczyna okazywać emocje i przestaje być niedotykalskim dzieckiem, coraz częściej ma ochotę na przytulaski z mamą, czego mnie cholernie brakowało jako matce.
Od poprzedniego piątku Filo jest w domu, z powodu przeziębienia. Można powiedzieć, że przechodzimy sztafetę, najpierw mama, później Filo i Maks. I tak się razem byjamy, bo mamie wraca katar, a Filipkowi oczka ropieją ponownie na wieczór.
Ale mam coś na poprawę humoru
Miłego słuchania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz