poniedziałek, 3 marca 2014

Gościmy się

I z mojego zastanawiania się wyszło tak, że pojechaliśmy do babi Klary znaczy prababci dzieciaków.
Oczywiście na dzień dobry rosołek zgrzać? ( w sumie to pytanie retoryczne, bo babcia pyta się wstawiając zupę)
- a z makaronikiem może być, czy kluchy robić?? 
-niech babcia nie robi sobie kłopotu, makaron wystarczy,
-mięsko?
-nie, nie trzeba ?
-ale z dzika jest...
-( w myślach tym bardziej) dziękuję, ale jak zjemy rosół to się najemy
-dobrze

Po czym babcia wstawiła wszystkie cztery palniki łącznie z dzikiem hmmm. Jakoś udało się grzecznie podziękować :)

-lubisz tam siedzieć,
-tak, bardzo- z uśmiechem na twarzy odpowiadam
-Leszek (kuzyn małżonka) też tam lubi
-bo tu miło jest

Chodzi o miejsce nie przy stole a przy szafce blisko wejścia :)

Babcia nałożyła, najpierw Filipkowi, po czym mnie i Maksymilianowi razem...
Filip tradycyjnie najpierw wypił zupę po czym zabrał się za makaron

Ja zaczęłam podawać jedzonko Maksiowi, i nie zdążywszy dobrze przyzwyczaić się do myśli, że teraz ja zjem, słyszę...
-to co? wodę na kawę wstawię ??
-niech babcia usiądzie zaraz się tym zajmę,
-no dobrze

I tutaj babcia wbiła mi klina, bo nigdy nie lubiła jak ktoś ją wyręcza a tu proszę.... Więc nie zwlekając i dopijając już zimny rosół wstawiłam wodę i zrobiłam kawy i o dziwo babcia nawet nie wstała po mleko do skrytki, tylko powiedziała, że jest w lodówce.

Tak więc wypiłam sobie pyszną kawę dzieciaki jadły ciastka z kremem i było na prawdę miło, po czym trzeba było zbierać się do domu i tutaj następna niespodzianka, bo Filipkowi tak bardzo się spodobało, że nie chciał wyjść, ale jakoś po dłuższej chwili siedzieliśmy już w samochodzie, i pędziliśmy do domku....

Tak więc teraz gdy ferajna już śpi kończę pisać posta i słuchać filmu, tak słuchać bo oczy mam w szydełku, bo w końcu coś zaczęłam robić :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz