sobota, 17 sierpnia 2013

Z cyklu macierzyństwo bez lukru

No właśnie bycie matką to nie tylko ubieranie swoich pociech w ładne ubranka i patrzenie na ich słodkie minki. Bycie matką to opieka i troska, dbanie o ich rozwój... no właśnie, mam wrażenie, że gdzieś popełniłam błąd, niby każdego ranka wstaje i myślę, jak tu szybko posprzątać dom, zrobić obiad i zająć się rozwojem swoich dzieci przez zabawę, i niby, że czytam na dobranoc bądź w ciągu dnia, co rusz to ja to babcia kupują nowe książeczki do czytania bo ile można czytać "udany piknik" . Rozwój ruchowy też powinny mieć zapewniony no to układamy puzzle kupujemy klocki lego i budujemy małe zoo czy też stacje benzynowe tłumacząc co zrobiliśmy, a i tak umknęło nam. Umknęła nam wymowa Filipa. Filo nie mówi, nie mówi to za dużo powiedziane mówi dużo po swojemu i bardzo mało po naszemu. W związku z tym odwiedziliśmy lekarza rodzinnego który skierował nas do logopedy, poszliśmy pani od wymowy po prostu rewelacyjna dwoi się i troi a Filo co? Nagle dociera do mnie, że ten kiedyś bardzo grzeczny chłopiec słuchający się, potrafiący sam sobą się zająć, nie słucha się wcale. Gdy ma powtarzać jakieś wyrazy dźwiękonaśladowcze buntuje się i robi zupełnie co innego. Więc zajęcia odbywają się w domu z mamą. Logopeda daje nam materiały a my mozolnie wykonujemy te prace w domu. I tu się pojawia problem, bo przecież ja to wszystko już gdzieś kiedyś robiłam z moim Filipkiem i czy to ma sens. Powiedziałam o tym pani od wymowa, ona zaś skierowała nas do psychologa, który powinien nami trochę pokierować. Pani doktor po kilku spotkaniach stwierdziła, że jestem osobą stanowczą, ale nie wie jak bardzo konsekwentną no to przyznałam się, że serce matki pęka w niektórych sytuacjach i odpuszczam. No a Filcio to sprytnie wykorzystuje. Za wizytą u psychologa czekamy no bo przecież urlopy teraz.

No to czekamy.
Jeżeli chodzi o Maksa to ta żaba mała rozwija się z prędkością światła. Jego pierwsze słowo to gugle, a potem mama. Sam wstaje w łóżeczku i pomału obchodzi je całe, natomiast po podłodze raczkuje i wejdzie wszędzie gdzie tylko się da. W każdej wolnej chwili obserwuje swojego brata i nieudolnie powtarza wszystko. Jest bardzo absorbującym dzieckiem, wymaga wiele uwagi i za bardzo nie chce sam się sobą zająć. Filo raczej indywidualista po tatusiu, Maksiu wszędzie go pełno i podejrzewam, że z głową pełną pomysłów tak jak mama. Ciekawa mieszanka nam się szykuje.

Pozdrawiam
(jestem w trakcie planowania ślubu przyjaciółki. Zajmuję się ozdobą sali, skrzynki na telegramy, będę również panią kamerzystka i fotograf. trzymajcie kciuki :)

2 komentarze:

  1. Bardzo ambitne plany co do ślubu przyjaciółki. Ciekawe jak to się robi żeby być kamerzystką i fotografem w jednym? Ja kiedyś próbowałam ale dałam radę tylko jako kamerzystka.:)Pozdrawiam i życzę powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo, że "bez lukru", zazdroszczę Ci macierzyństwa. Mimo kłód, które los rzuca od początku pod nogi, mimo trudności... Wziąć potem na ręce wynoszone pod sercem dziecko, pod koniec dnia, spojrzeć mu w oczy i poczuć ciepło jego ciałka - to musi być coś pięknego.
    Wierzę, że dzięki Twojej wytrwałości Filip zrobi duże postępy, a obaj synowie będą w przyszłości mamę na rękach nosić. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń